sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 3 "Leon, to jest Francesca"

   Leon szedł dalej ścieżką i miał nadzieję, że szatynka go nie zauważy. Niestety, dla niego, usłyszał jak ktoś woła jego imię. Stanął w miejscu i uśmiechnął się sztucznie. Odwrócił się w stronę Violetty i tamtego chłopaka. Dziewczyna pokazała mu, aby do nich podszedł. Tak też zrobił.
- Cześć Leon. - uśmiechnęła się do niego uroczo. On od razu go odwzajemnił, ale gdy spojrzał na jej towarzysza, uśmiech tak szybko jak się pojawił, tak szybko zniknął. - To jest Danny.
   Szatynowi kojarzyło się to imię. Po chwili przypomniał sobie. To ten sam chłopak co pierwszego dnia w szkole pisał do niego karteczkę. Od razu poprawił mu się humor. Uścisnął rękę blondynowi.
- Nie przyszedłeś wtedy. - Leon spojrzał zdziwiony na Violettę, która pokazała Dannemu, że trzyma kciuki.
- Nie przyszedłeś wtedy na spotkanie i Danny poprosił mnie, abym pomogła mu cię znaleźć. Chciał z tobą pogadać, zbliżyć się. - wyjaśniła mu.
- Ale ja nie jestem gejem. Przepraszam, nir chcę cię urazić. Możemy się zaprzyjaźnić, ale nie interesują mnie chłopcy. - teraz Violetta się zdziwiła.
- Nie jesteś gejem? Myślałam, że tak, jak mówiłeś, że jesteś jeszcze prawiczkiem.
- Jesteś prawiczkiem? - tym razem głos zabrał Danny.
- Czy to aż tak bardzo dziwne? - szatyn spojrzał raz na Castillo, a raz na blondyna. - Jestem nim, bo żadna nie chciała się ze mną przespać. - Leon poczuł jak zaczyna się lekko rumienić.
- Czemu żadna nie chciała z tobą spać? - spytali się równocześnie.
- Nieważne. - szatyn spuścił głowę.
- Trudno, możemy zostać przyjaciółmi. Masz na dzisiaj jakieś plany?
- Idziemy razem z Diego i dziewczynami do klubu. Też możesz wpaść.
- Będę, to do zobaczenia. - Danny dał buziaka w policzek Violettcie i odszedł.
- Przepraszam, myślałam, że jesteś innej orientacji seksualnej niż ja.
- Nic się nie stało. - stali chwilę w ciszy. Chłopak chciał ją przerwać i może zaprosić gdzieś dziewczynę, ale nie wiedział jak.
- To ja już pójdę. - odeszła kawałek, ale nie za daleko.
- Violetta! - Leon krzyknął za nią. Szatynka szybko odwróciła się do niego przodem. - U nas w barze jest nowy koktajl. Gdybyś chciała to możesz przyjść z przyjaciółkami, albo chłopakiem. - od razu stracił się w myślach za to co powiedział.
- Dziękuję, ale nie mam chłopaka, więc wpadnę z przyjaciółką. Cześć.
- Cześć. - odpowiedział i gdy szatynka była już daleko ucieszył się, że nie ma nikogo. Zadowolony wrócił do domu.

   Violetta siedziała razem z Ludmiłą i Dannym w ich loży, kiedy Leon i Diego poszli po drinki. Rozmawiali na różne tematy. W końcu zszedł na dzisiejszą propozycję Leona.
- Zaprosił cię na koktajl? - upewniała się blondynka.
- Tak, ale z chłopakiem albo przyjaciółkami. Powiedziałam mu, że jestem sama i wpadnę z przyjaciółką.
- Podobasz mu się. - stwierdził od razu Danny. - Gdy mówił, że nie interesują go chłopcy, patrzył na ciebie. Zresztą słyszałem jak rozmawiał z Diego. Nie wiem dokładnie o czym, ale usłyszałem twoje imię. - obie dziewczyny spojrzały na siebie.
- Dobra, ale dlaczego powiedziałaś, że jesteś sama. Czy ja o czymś nie wiem? - Ludmiła spojrzała na nią groźnie.
- Wiesz o wszystkim. Nie wiem dlaczego tak powiedziałam, ale widziałam że się uśmiechnął. Tak w ogóle coś długo ich nie ma.
- A ty od kiedy się tym przejmujesz? Nigdy ci nie przeszkadzało, że Diego nie wracał przez kilkanaście minut. - Danny spojrzał znacząco na Ludmiłę. Blondynka zrobiła to samo, a Castillo sprzedała im kuksańca w bok.
- Czyli jednak chodzi o Verdasa. - blondynka zdąrzyła to powiedzieć i jakaś dziewczyna do nich podeszła.

   Verdas siedział razem z Hernandezem przy barze i kończyli pić swoje drinki. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie Diego zaczął rozmowę o Violettcie.
- Pomogę ci z nią. - brunet poklepał po ramieniu przyjaciela.
- Z kim? - szatyn nie wiedział o co chodzi.
- Z Violettą, pomogę ci ją poderwać. Z tego co wiem, to wczoraj coś ci nie poszło.
- Skąd wiesz?
- Jestem z nią bliskimi przyjaciółmi. Kochamy się, ale jak brat i siostra.
- Naprawdę mi pomożesz? - spytał po chwili.
- Tak, ale pogadamy o tym jeszcze.
- Dzięki stary. - wzięli nowe drinki i wrócili do reszty. Leon gdy podszedł do loży, gdzie była reszta zobaczył nieznaną mu dziewczynę. Usiadł naprzeciwko Violetta i postawił drinki, które trzymał na stoliku. Jednego z nich podsunął szatynce.
- Widzę, że masz kolejnego adoratora. - odezwała się brunetka. Verdas bardziej jej się przyjrzał. Stwierdził, że to była ta sama dziewczyna, której przyglądał się Diego przed szkołą.
- Leon, to jest Francesca. Fran jest niedoszłą dziewczyną Federico. - szatyn zmarszczył czoło. - Fede to ten, którego poznałeś w barze.
- Leon. - chłopak wstał i podał dłoń dziewczynie, którą uścisnęła i również podała swoje imię. Verdas usiadł z powrotem.
- Fran, może chciałabyś zatańczyć? - Diego podszedł do brunetki i wystawił w jej kierunku rękę. Ta tylko skinęła głową i poszli na parkiet. Danny razem z Ludmiłą puścili sobie oczko i także poszli na parkiet. Takim oto sposobem Leon i Violetta zostali sami. Szatynka miała nadzieję, że chłopak poprosi ją do tańca, ale tak się nie działo. W końcu postanowiła przerwać niezręczną ciszę.
- Jak ci się podoba u nas w szkole? - Leon, gdy tylko usłyszał jej głos, skierował swój wzrok na właścicielkę pięknych i czekoladowych oczu.
- Jest super, naprawdę. - uśmiechnął się lekko.
- Czym się interesujesz?
- Uwielbiam malować i rysować. A ty?
- Ja lubię pozować. Może kiedyś mnie namalujesz? - chłopaka zatkało. Nie spodziewał się takiej propozycji.
- Tak, pewnie. - powiedział szybko. - Znaczy jeszcze nikt mi nie pozował, więc nie wiem jak wyjdzie.
- Spokojnie, fajnie być tą pierwszą. - mrugnęła do niego. Martina kompletnie zapomniała o tym, że jest z Federico. Zresztą to tylko rozmowa. Dziewczyna odwróciła głowę w stronę parkietu.
- Może chciałabyś zatańczyć? - natychmiast spojrzała na Leona i posłała mu uśmiech.
- Z chęcią. - oboje wstali ze swoich miejsc i ruszyli na parkiet. Z początku taniec był nieśmiały, ale po chwili oboje się rozkręcili.

   Leon zadowolony wracał do domu. Całą noc tańczył z Violettą. Gdy wszedł do sypialni i spojrzał na zegarek była godzina trzecia nad ranem. Rozebrał się do samych bokserek i nie mając na nic więcej siły, położył się na kanapie i natychmiastowo zasnął.

wtorek, 1 marca 2016

Rozdział 2 "Jesteś jej bratem?"

   Szatyn gdy wracał do domu było już późno. Był na piwie z Diego. Rozmawiali, śmiali się i wypili więcej alkoholu. Zielonooki nie pije dużo. W sumie to był jego drugi raz. Chłopak chwiejnym krokiem wszedł do domu, podszedł do kanapy i rzucił się na nią. Nie minęło dużo czasu żeby zasnął.

   Wstał, ale ponownie opadł na starą sofę. Mieszkał sam, ale to nie jego wina. Miał trudne dzieciństwo. Spojrzał w stronę okna. Było jasno. Przypomniało mu się, że musi iść do szkoły. W ekspresowym tempie wstał, poszedł do łazienki, wykonał poranne czynności i pobiegł starymi schodami do swojego pokoju na piętrze. Ubrał czarną koszulkę z krótkim rękawem. Na to bluzę, też czarną, z kapturem i jeansy. Ubrał swoje ulubione trampki i wybiegł z domu.
   Do szkoły spóźnił się niecałe pięć minut. Wpadł zdyszany do klasy. Wszyscy się na niego spojrzeli. Przeprosił i zajął wolne miejsce, które tym razem było wolne obok szatynki.
- Hej. - uśmiechnęła się do niego. Odwzajemnił gest, gdy tylko zauważył z kim siedzi.
- Cześć. - do końca lekcji matematyki nie odzywali się do siebie. Ten dzień w szkole minął Leonowi bardzo spokojnie.
   Verdas wytarł spocone ręce o fartuch i chwycił tackę, na której stały cztery szklanki pełne soku pomarańczowego. Podszedł do odpowiedniego stolika i rozsatwił naczynia. Zerknął na Violettę i lekko się uśmiechnął. Ta niespodziewanie odwzajemniła gest. Szatyn jeszcze bardziej zadowolony wyprostował się i już chciał odchodzić, ale zatrzymał go głos chłopaka, który przyszedł tu z Violettą, Ludmiłą i Diegiem.
- Ty jesteś ten nowy. Leon prawda? - spytał chłopak z wysoko postawioną grzywką. Zielonooki kiwnął głową, że się zgadza. - Usiądź z nami, porozmawiamy, bo nie było okazji. - zerknął na szatynkę.
- Niestety nie mogę. Muszę iść pomóc przy barze. - powiedział i odszedł. Odłożył tackę na ladę i zaczął wycierać szklanki. Przez cały czas przyglądał się szatynce. Brunetowi, który siedział naprzeciwko Violetty, nie podobało się to, że nowy chłopak w szkole cały czas obserwuje jego Violę. Czuł, że się nie polubią.
   Diego w pewnym momencie, po wymienieniu spojrzeń z Fede, podszedł do baru, przy którym stał jego nowy kolega. Bardzo polubił szatyna, ale z Federico przyjaźnił się od kilku dobrych lat. Usiadł na wysokim krześle barowym.
- Podać coś? - Leon spytał się o to co zwykle.
- Nie, chciałem porozmawiać. - szatyn spojrzał zdziwiony na Diego. - Chodzi o Violettę. - Verdas jeszcze bardziej się zdziwił. - Wiem, że ci się spodobała, ale to nie jest dziewczyna dla ciebie. Polubiłem cię koleś, ale zrozum, że nie jesteś w jej typie.
- Jesteś jej bratem? - Hernandez zaczął się śmiać.
- Nie. - odpowiedział uspokajając się. Szatynowi z jednej strony zrobiło się lżej, ale z drugiej smutno. Brązowooka naprawdę mu się spodobała i wiedział, że jest inna niż wszystkie dziewczyny jakie spotkał do tej pory. - Jesteś prawiczkiem, a ona miała najdłużej chłopaka przez ponad dwa tygodnie.
- Dzięki, że mi powiedziałeś. - szatyn uśmiechnął się sztucznie. Diego kiwnął głową i odszedł do reszty przyjaciół.

   Tego dnia Leon wszedł do szkoły już nie tak uśmiechnięty jak wczoraj. Po wczorajszej rozmowie z Diego, zrozumiał, że Violetta to dla niego za wysokie progi. Postanowił, że odpuści. Wszedł do klasy, w której miał mieć teraz matematykę. Usiadł na swoim miejscu. Castillo jeszcze nie było. Rozpakował się i położył głowę na ławce. Do rozpoczęcia lekcji zostało jeszcze kilka minut, a zielonooki miał ochotę zasnąć i śnić. Śnić o dziewczynie, która właśnie usiadła obok niego. Szybko się poderwał. Uśmiechnął się w jej stronę i przywitał. Odpowiedziała mu tym samym. W pewnym momencie przypomniało mu się co mówił Diego, więc przestał się uśmiechać.
- Co ci tak nagle mina zrzedła? - spytała w tym samym czasie co dzwonek.
- Wydaje ci się. - machnął ręką i do klasy weszła nauczycielka matematyki. Do końca lekcji nie zamienili ani słowa.
   Następna była biologia z panią Hernandez. Znaczy z Angie. Leon zastanawiał się czy Diego jest jakoś spokrewniony z nauczycielką. Przecież mieli tak samo na nazwisko, ale także mógłby być to przypadek. Szatyn usiadł obok kolegi i zaczął wpatrywać się w Violettę. Widział połowę jej twarzy. Widział jej szeroki uśmiech. Nawet sam się uśmiechnął pod nosem. Diego akurat chciał powiedzieć coś Leonowi, ale gdy zobaczył jak ten przypatruje się Castillo i z jakim uśmiechem, zrezygnował. Mimo tego, że od kilku lat przyjaźnił się z Federico, nie mógł tego zrobić. Postanowił, że dzisiaj jeszcze z nim porozmawia.
- Leon. - szatyn nie zareagował. - Leon. - brunet powtórzył głośniej, ale nadal nic. - Leon. - tym razem go szturchnął.
- Co? - zielonooki był zdezorietowany.
- Wolałem cię, ale ty nie reagowałeś i dobrze wiem dlaczego. Przyglądałeś się Violettcie.
- Nie, dałem sobie spokój tak jak mi radziłeś.
- Dobra, spotkajmy się dzisiaj o 20 w tym samym klubie co ostatnio.
- Zgoda, ale nie mam zamiaru pić tyle samo co wtedy. - obaj się zaśmiali. Hernandez kiwnął głową, że rozumie. Nagle dziewczyny się do nich odwróciły.
- Idziecie gdzieś dzisiaj? - spytała blondynka. Oboje kiwnęli twierdząco głowami. - To gdzie się spotykamy? Razem z Violettą mamy ochotę zaszaleć. - dziewczyny się zaśmiały. Brunet westchnął, ale gdy spojrzał na Leona, zrozumiał, że to może nawet lepiej jeżeli przyjaciółki pójdą z nimi.
- Przyjdę po was. - kiwnęły głowami i odwróciły się przodem do tablicy.

   Hernandez usiadł na ławce przed szkołą obok Federico. Młodzi mężczyźni siedzieli chwilę w ciszy, którą przerwał Pasquarelli.
- Nowy dał sobie spokój z Violettą? - nadal patrzył przed siebie, tak jak jego przyjaciel.
- Nie, a ja nie mam zamiaru go powstrzymywać. - Diego spojrzał na kumpla. - Fede, dobrze wiesz, że między tobą a Violettą nie jest za dobrze i prędzej czy później i tak się rozstaniecie. Przykro mi stary, ale polubiłem tego nowego. Pamiętaj, że zawsze ci pomogę, ale nie teraz. Nie w tym wypadku. - Hernandez wstał z ławki, spojrzał ostatni raz dzisiaj na swojego przyjaciela i miał nadzieję, że się nie wkurza na niego.
- Spoko, rozumiem. Wiem, że muszę załatwić to sam, bez twojej pomocy.
- To co jest między tobą a Violettą to tylko przyzwyczajenie. Nie czujecie nic do siebie. Muszę lecieć, ale jakby co, dzwoń. - pożegnał się i odszedł. Musiał przygotować się przecież do klubu.

   Leon w tym samym czasie wracał do domu. Dzisiaj miał wolne w pracy, więc poszedł dłuższą drogą. Była ładna pogoda, więc dlaczego miałby nie skorzystać? Przechodząc przez park zauważył Violettę. Chciał do niej podejść, ale uprzedził go jakiś chłopak.

niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 1 "To Danny"

   Młody chłopak wszedł do dużego budynku szkoły. To jego pierwszy dzień. Udał się do gabinetu dyrektora, gdzie odbył z nim rozmowę i dostał od niego plan lekcji. Szatyn wziął plecak i ruszył w kierunku swojej szafki. Zostawił tam niepotrzebne książki i zeszyty. Spojrzał na kawałek papieru, który trzymał w ręce i udał się pod odpowiednią salę. Zapukał i gdy usłyszał, że może wejść, tak zrobił. Przy biurku siedziała młoda kobieta, która gdy tylko go zobaczyła - wstała. Poprosiła go na środek.
- Ty jesteś Leon Verdas? - spytała, gdy chłopak rozglądał się po sali. Kiwnął twierdząco głową. - Jestem Angeles Hernandez, ale mów mi Angie. Jestem twoją wychowawczynią, to twoi koledzy z klasy, a teraz trwa godzina wychowawcza. Gdybyś mógł, to przedstaw się reszcie.
- Nazywam się Leon Verdas i jestem z Meksyku. - powiedział i zauważył jedyne wolne miejsce.
- Dobrze, zajmij miejsce. - kobieta uśmiechnęła się do niego. Zielonooki podszedł do ostatniej ławki, gdzie siedział, mniej więcej jego wzrostu, brunet. Usiadł obok niego.
- Hej, Diego. - chłopak z ławki wyciągnął w jego kierunku rękę, którą szatyn uścisnął.
- Leon. - nagle z ławki przed nimi odwróciły się dwie dziewczyny. Ta przed nim była blondynką o niebieskich oczach, natomiast druga była szatynką o czekoladowych oczach. Obie były ładne, ale szatynowi od razu bardzo spodobała się ta druga.
- Ludmiła, miło mi. - blondynka wyciągnęła w jego kierunku rękę uścisnął ją tak samo jak szatynki.
- Violetta. - dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Szatyn nie mógł oderwać od niej wzroku. W końcu to zrobił, gdy obie dziewczyny odwróciły się do niego plecami. Pani, a może raczej panna Hernandez zwróciła im uwagę. Nie minęło pięć minut, a na ławce chłopaków wylądował kawałek papieru. Diego szybko rozwinął poskładaną na kwadracik karteczkę. Przeczytał co było na niej napisane i podał ją Leonowi.
- To do ciebie. - zaintrygowany chłopak chwycił liścik i szybko przeczytał jego treść.

Spotkamy się po szkole?

Miał nadzieję, że napisała to Violetta. W ekspresowym tempie chwycił długopis.

Zależy z kim

Złożył karteczkę w mniej dokładny kwadracik i podał Ludmile. Nie widział co się dzieje z karteczką. Po chwili wróciła do niego.

Dowiesz się dopiero na spotkaniu

Zanim cokolwiek napisał, spojrzał na kolegę z ławki. Brunet czując na sobie czyjeś spojrzenie odwrócił głowę w tamtą stronę. Okazało się, że to nowy mu się przygląda. Podsunął mu ten sam liścik.
- Wiesz może czyje to pismo? - Diego uśmiechnął się lekko i kiwnął delikatnie głową na tak. - A powiesz mi?
- Dowiesz się na spotkaniu. - zaśmiał się lekko. Szatyn wywrócił oczyma. - Dobra, dlatego że jesteś nowy i nic nie wiem to ci powiem. To pismo tamtego chłopaka, który siedzi w pierwszej ławce. - wskazał przed nich. Leon spojrzał zdziwiony na chłopaka. - To Danny, wystarczy, że powiesz mu, że nie interesują cię chłopcy, to nie będzie cię zaczepiał. Chyba, że cię interesują.
- Nie, jasne, że nie. Jestem hetero. Zresztą w klasie macie bardzo ładne dziewczyny. - brunet zauważył, że gdy to mówił przyglądał się Violettcie.
- Spoko. - zaśmiali się obaj.

   Szatyn siedział na ławce pezed szkołą i rozmawiał z Diego. Zastanawiał się, czy może nazwać już go przyjacielem. Miał nadzieję, że tak będzie, bo brunet był naprawdę fajny. Nagle temat ich rozmowy zszedł na dziewczyny.
- Spodobała ci się Violetta, co? - brunet zadając to pytanie nadal był wpatrzony w brunetkę stojąca przy drzwiach do budy.
- Aż tak to widać? - szatyn podrapał się po karku.
- Wiesz, trudno nie zauważyć. - zaśmiał się. - Mam nadzieję, że nie jesteś gościem, który raz przeleci i zostawi? - spojrzał poważnie na kolegę. Leon się zdziwił. Zastanowiło go co może łączyć jego towarzysza i śliczną szatynkę.
- Nie, ale nie ukrywam, że szarpnąłbym jak Reksio szynkę. - brunet zaśmiał się, ale po chwili spoważniał.
- Na pewno?
- Tak, bo - szatyn się zaciął. Nie chciał mówić tego chłopakowi, który pewnie już nie jedną przeleciał.
- Bo?
- Bo nie jestem taki. Zresztą nieważne. - brunet chwilę milczał.
- Jeszcze żadnej nie przeleciałeś?
- Cicho.
- Czyli zgadłem. - Diego się zaśmiał.
- To nie jest śmieszne. Mam problemy z dziewczynami. Wszystkie okazywały się zwykłymi szmatami, albo gdy znalazła się jakaś normalna to zostawiała mnie przez powiedzenie jej mojej tajemnicy, którą nie jest tylko to, że jestem prawiczkiem.
- Jesteś prawiczkiem? - odezwał się damski głos. Spojrzeli do góry i zobaczyli dziewczyny z ławki przed nimi. - Violetta, chłopak w sam raz dla ciebie. - zaśmiały się obie. - Viola zawsze chciała zozprawiczyć swojego chłopaka, ale każdy już nim nie był. - Leon uśmiechnął się sztucznie.
- Nie przejmuj się stary. - Diego poklepał go po ramieniu. - Każdy facet nim kiedyś był.

Pierwszy rozdział nowej historii. Jaką tajemnicę ma Leon? Może okaże się w następnym albo w trzecim. To opowiadanie mam zamiar pisać najdłużej i jestem ciekawa jak to wyjdzie. Do następnego, który nie wiem kiedy, ale niedługo. Może nawet za tydzień, albo w środku tygodnia. Jeszcze zobaczę.